Błaganie
Ten koc , co okrywa uchodźca, nie grzeje
bo mokry i ciężki od łez.
Gdzieś na dnie morza stracone nadzieje.
On wstać próbuje, lecz jeszcze się chwieje
jego ciałem potrząsa dreszcz.
I stoję teraz tak twarzą w twarz
z tym nieszczęśliwym obliczem
lecz szkło ekranu dzieli nas.
On płacze a ja krzyczę:
żeby już więcej nad nim nie świszczał
źle rozumianej wiary bat
żeby rozpoznał, że to przyjaciel
ten świecki, tolerancyjny świat
by nie wyganiał go z ojczyzny
głód i przed bombami strach
żeby w swym kraju mógł żyć i tworzyć
i mieć nad głową bezpieczny dach
żeby śpiew ptaków do snu go koił
a nie huk bomb i broni szczęk
by rany duszy swej wygoił
by jego serce opuścił lęk.
Pomóżcie mu wy władcy świata.
Pomóżcie mu wy miliarderzy.
Zobaczcie w nim po prostu brata.
Niech każdy z was się w pierś uderzy.
Niech się obudzą w was instynkty
takie szlachetne, jak najszczersze.
Błagam, pomóżcie mu w potrzebie!
Ja pomóc mogę tylko wierszem.