Gołoledź
Czyli – Nie unikniesz swego przeznaczenia
Śmiesznymi krokami podążam do sklepu,
sztywno, jak na szczudłach stawiam chwiejne nogi
no i muszę płotu trzymać się dla wsparcia,
bo mi lód uparty nie chce dziś zejść z drogi.
Naprzeciw w mą stronę podąża sąsiadka,
jak sztukmistrz na linie rozstawia ramiona,
lecz ściąga ją na bok pełna bułek siatka,
nagle traci balans, leży rozpłaszczona.
Czy warto tak zdrowie narażać już rano ?
Lepiej wypić kawkę na maleńkim głodzie
i posłuchać w radiu prognoz o pogodzie
niż leczyć pół zimy stłuczone kolano.
Więc zgodnie z tą myślą, przy pomocy płotu,
wracam pewna siebie, w mroźne, świeże rano,
w progi mego domu,
potykam się na nich,
padam na kolano,
ale o tym pechu nie mówię nikomu.