Ulotnie

Bez rękawiczek, szal w torbie, tak w biegu
w otwarte usta łapię złakniona
pierwsze nieśmiałe, kruche płatki śniegu.
Kręcąc się wokół otwieram ramiona.
Ludzie przystają przedziwnie wzruszeni
twarze swe dając puszystej pieszczocie
jak w delikatny welon otuleni.
A obok nich, przy drodze na płocie
osiadła warstwa zadyszanych płatków
by złapać oddech w czasie tej podróży
gdzieś z ich kolebki w niebiańskiej przestrzeni
zanim natura w ich biel się zanurzy
kiedy się wtulą zaufaniem dziecka
w jeszcze dziś ciepłe łono matki ziemi.

https://poezja-lucja-pauksztelo.de/przedzimie/
https://poezja-lucja-pauksztelo.de/nierozlaczni/